Strona główna » Bliżej dzieci » Kiedy rozpocząć z dzieckiem naukę czytania?
Przygodę z nauką czytania rozpoczęłam, gdy moja Zuzia miała 2 lata. Oczywiście nie była to stricte mozolna szkolna nauka! Z moją córeczką (a także w pracy zawodowej) wszystko staram się robić poprzez dobrą zabawę.
Początkowo pokazywałam Zuzi samogłoski wykonane z tektury – odpowiednio duże, żeby się nimi zainteresowała. Mogła je brać do rączek, dotykać i obracać. Bawiłyśmy się tymi literami, dokładnie tak samo jak krówką czy pieskiem. Przykładowo:
– Co to jest? (wskazuję na [E]);
– Podaj mi [A];
– Zgubiłam [O], Poszukaj gdzie jest? Super, znalazłaś [O]! itp.
Nawet miałyśmy ręcznie napisane samogłoski (z dużej litery), które rozklejałam po pokoju i wspólnie ich szukałyśmy, nazywałyśmy (co pewien czas je przyklejałam w inne miejsce – dla urozmaicenia). Zuzia szybko zapamiętała wygląd literek, zaczęła samodzielnie je rozpoznawać nie tylko w domu, ale w sklepie (na czekoladkach), w przychodni na plakatach promujących zdrowie itd. Była z siebie bardzo dumna, że jest już „taaaka duża”. Potem powoli przechodziłyśmy do wyrażeń dźwiękonaśladowczych, aż w końcu do czytania sylab otwartych zawierających spółgłoski prymarne (czyli pierwsze w rozwoju mowy dziecka), a są nimi P, B, M oraz L. Dobrym połączeniem w nauce czytania jest łączenie P i M oraz B i L, ponieważ uzyskujemy wtedy maksymalny kontrast wzorów graficznych między wprowadzanymi literami.
Najłatwiej zachęcić dziecko do wspólnego czytania, gdy ono widzi rodzica, który czyta w wolnej chwili. Przykłady pociągają. Jeśli sami lubimy oglądać telewizję, surfować po sieci (komputer, tablet, laptop), to jak dziecko ma być zainteresowane stałym obrazem w książce? Jeżeli chcemy, aby dziecko miało dobrą koncentrację uwagi (w stosunku do swojego wieku rozwojowego!) to po pierwsze całkowicie rezygnujemy z wysokich technologii w obecności dziecka do ukończenia przez nie 2. roku życia.
Nawet jeśli dziecko czynnie nie ogląda telewizji, to jego mózg jest cały czas niepotrzebnie pobudzany dźwiękami, migającymi obrazami oraz przekazem podprogowym (dzieci wyjątkowo silnie reagują na reklamy). Potem można mu dawkować wysokie technologie, np. przez 5 minut i z wiekiem można to rozszerzać. Dziecko powinno obejrzeć bajkę w obecności rodzica, którą wcześniej sprawdził (ma zawierać dostosowane do wieku treści). W trakcie i po obejrzeniu bajki należy z dzieckiem porozmawiać o tym, co działo się w bajce. Proste omówienie. Nie można dziecka zostawić samego z ekranem oraz z treścią, które zobaczyło i usłyszało.
Wracając do koncentracji przy czytaniu. Wybierajmy na początku książki, które nie mają wcale tekstu lub jest go bardzo niewiele. Opowiadajmy, co dzieje się na każdej stronie, pytajmy się dziecka, co gdzie się znajduje, można też próbować odgrywać mały teatrzyk (założyć okulary, czapkę, namalować piegi – zależy, co się dzieje w książce). Dopiero wraz z wiekiem poszerzajmy ilość tekstu, który nie musi być czytany od deski do deski. To ma być wspólnie spędzony czas, w przyjaznej atmosferze! Trochę czytamy, trochę opowiadamy, a co pewien czas pytamy się dziecka: co się teraz zdarzyło, kto mówił, co może się zaraz wydarzyć?
Rozwój obu półkul mózgowych jest bardzo istotny dla dziecka. Ważne, aby nie skupiać się wyłącznie na jednej, ale na obu jednocześnie. Jesteśmy całością. Półkule mózgowe różnią się zarówno budową, funkcjami, inaczej przetwarzają informacje. Prawa przetwarza informacje symultanicznie (całościowo) poprzez podobieństwo, poszukuje różnych możliwości rozwiązania problemu, przetwarza czas cyklicznie, przetwarza muzykę, negatywne emocje, rozpoznaje twarze. Z kolei lewa półkula mózgu przetwarza informacje sekwencyjnie, dostrzega różnice między dźwiękami, znakami i znaczeniami, odkrywa relacje pomiędzy poszczególnymi elementami. Odpowiada za tworzenie, odbieranie i przetwarzanie informacji językowych oraz za czytanie ze zrozumieniem! Lewa półkula skupia się na znalezieniu jednego rozwiązania, przetwarza czas linearnie, przetwarza reguły.
Najlepszą radą „jak wspierać prawidłowy rozwój dziecka?”, to wspólne i aktywne spędzanie czasu z wykorzystaniem wszelkich dostępnych zmysłów 🙂
Największym błędem przy nauce czytania jest głoskowanie i brak cierpliwości. Uczenie dziecka metodą sylabową (ma-ma) jest o wiele lepszym rozwiązaniem, ponieważ dziecko szybko zaczyna czytać ze zrozumieniem i zaczyna kochać czytanie. Rodzic potrzebuje też cierpliwości, bo początek nauki bywa żmudny i wydaje się być długi, jednak jeśli dobrze zainwestujemy na początku drogi, wtedy dalsza nauka przyjdzie o wiele łatwiej, niż nam się wydawało.
Tak, rodzicom chcącym zgłębić wiedzę dotyczącą nauki czytania polecam serię:
A z przeznaczeniem dla dzieci poleciłabym książki (serie):
oraz:
PS.
Poza domową biblioteką regularnie odwiedzamy miejską bibliotekę, dzięki której nie musimy wszystkich książek kupować. Bo przecież nie każda książka będzie hitem dla każdego dziecka. Jeśli coś wyjątkowo się moim dzieciom spodoba, to kupuję, albo parę razy prolonguję w bibliotece.
O! I ja się wybiorę z córką do biblioteki.
* Weronika Goniowska – familiolog, neurologopeda, terapeuta ręki. Żona i mama (już za chwilę trójki!). Zawodowo pracująca przede wszystkim z dziećmi w wieku przedszkolnym.
Komentarze
Jutro robię kartonowe samogłoski 😁
Magda, cieszę się! Polecam też wykonanie następnych literek np. na wzór alfabetu sensorycznego – jest przy tym sporo dobrej zabawy. Dzieci są ciekawe i doświadczają zmysłami. Można wykorzystać różne faktury, kolory. W sieci są dostępne np. zestawy drewnianych, wytłoczonych literek i/lub cyferek. Zachęcam również do poznania Metody Dobrego Startu prof. M. Bogdanowicz (nauka angażująca zmysły, aktywna, wspomagająca rozwój psychomotoryczny) 🙂
Pani Agatko, super strona dla rodziców, dziadków i niań. Pozdrawiam całą rodzinkę świątecznie 🎄🎄🎄Anna Sroka
Pani Aniu,
Dziękuję za miłe słowa i w takim razie – zachęcam do odwiedzania Mamy Sowy. Pozdrawiamy równie serdecznie!
Patrząc na naukę czytania dziecko przedszkolne lub żłobkowe w domu przez rodzica bez studiów pedagogicznych, to dla mnie to nie ma sensu, co innego czytanie dziecku codziennie. Poza tym nauczyciel przedszkola uczy dzieci literek i głosek. Obserwowałam dziecko w 1 klasie SP, które nudziło się na lekcjach ze swoją panią, bo czytało na poziomie 4 klasy. Teraz wiem, że on się urodził z hiperleksją, ale to dopiero zrozumiałam na pedagogice specjalnej. Widzę plusy z codziennego czytania synowi: pełne zdania, ciekawe pytania, poprawna dykcja, poprawna wymowa, bogate słownictwo i wyobraźnia. Jednak nigdy „nie męczyłam” go literkami. Ma literki magnesy na lodówce i często proszę go, by ułożył z nich np. imię naszego psa, ale dla niego to zabawa. Synek ma 5 lat.
Ania, dziękuję za komentarz. Parę myśli mi się pojawiło po przeczytaniu tej wiadomości. Wyobrażam sobie, że rodzice uczą dzieci wielu rzeczy po prostu – często bez zastanawiania się, że to jakaś „nauka”. I studia pedagogiczne potrzebne nie są, a wręcz – wielu ich przecież nie ma 😉 Mam takie doświadczenie, że dzieci naturalnie wykazują zainteresowanie poznawaniem literek, czytaniem. Są dzieci, które siadają z książką i udają, że czytają, opowiadając sobie tak naprawdę to, co widać na ilustracjach. Warto podążać za dziećmi (i niekoniecznie przyspieszać cokolwiek na etapie edukacji przedszkolnej, bo od tego jest w naszym systemie szkoła, o czym niektórzy nauczyciele zapominają). Męczenie dzieci ma dzisiaj miejsce nie tylko w związku z czytaniem, ale i z pisaniem. Jako terapeuta ręki i trener grafomotoryki nie rozumiem skąd pomysł na popularne szlaczki w wieku przedszkolnym, skąd pomysł na sadzanie dzieci w ławkach i podsuwanie materiałów, do których nie są przygotowane. Wiele jeszcze przed nami w systemie edukacji. Pomysł z literkami-magnesami bardzo ciekawy! Jeśli syn ma z tego frajdę, to jeszcze lepiej. A czytanie dzieciom/z dziećmi jest piękną formą budowania relacji, przedstawiania świata. My-dorośli jesteśmy dla dzieci komentarzem do tego, co wokół i warto wziąć sobie do serca myśl, że rodzic, to najważniejszy nauczyciel dla dziecka.
Pani Aniu, nie chodzi tutaj o szkolną naukę, to pozostawmy nauczycielom i tradycyjnej szkole. Ja myślę, że warto pochylić się nad pedagogiką Montessori, nawet z czytaniem! Maria Montessori powiedziała, że „nasze dzieci chcą odkrywać świat. Dajmy im klucze do tych poszukiwań”. Moja córka była bardzo zainteresowana literami, dlatego ja za nią podążałam i pokazywałam jej litery, a później sylaby w sposób kreatywny podczas wspólnej zabawy. Nigdy nie miałam zamiaru „męczyć” jej literkami. Uważam, że jeśli dziecko chce czegoś się nauczyć, to nie mam prawa go w tym ograniczać. Zdarzają się dzieci z hiperleksją, choć tych z dysleksją w mojej codziennej pracy zawodowej jest więcej. Obserwowanie dziecka przez rodziców, potem nauczycieli, może pomóc dzieciom z różnymi zdolnościami i/lub deficytami. Na koniec nasuwa mi się na myśl tylko jedno… Kochajmy dzieci, kochajmy czas spędzany z nimi, wtedy dokona się najwięcej dobra w ich życiu. Pozdrawiam serdecznie.