Pamiętam swój pierwszy występ publiczny – szkolny konkurs recytowania wierszyków w świetlicy. Zaproszeni nauczyciele, rodzice, uczniowie. Moje 5 minut, które trwały wieczność. Zapomniałam tekstu, którego bałam się wszystkim powiedzieć. Wybiegłam z płaczem. Nie mogłam poradzić sobie z tym, że tyle osób mnie widziało. Najgorsze chyba było dopingowanie przez widownię, że dam radę, że wystarczy sobie przypomnieć. Ja potrzebowałam, żeby ktoś w elegancki sposób podziękował mi za występ, bo stałam dobrą chwilę na środku i spalałam się ze wstydu.
Przez trzy lata pracowałam jako tutor w projekcie edukacyjnym „Akademia Przyszłości”, który obejmuje swoim programem uczniów szkół podstawowych. Nie zapomnę swojej pierwszej uczennicy. Nie potrafiła cieszyć się ze swoich sukcesów. Przede wszystkim ich nie dostrzegała. Miała obawy przed nawiązywaniem nowych kontaktów rówieśniczych, bo z góry zakładała odrzucenie. Powoli przestawała marzyć, bo w domu mama mówiła jej, że do niczego się nie nadaje. Było mi smutno patrzeć na gasnący urok jej dzieciństwa.
Nie lubię określenia „dziecko nieśmiałe”. Uważam, że nawet powtarzające się zachowanie w różnych sytuacjach nie może decydować w sposób całościowy o tym, jakie dziecko naprawdę jest. Wolę mówić o występowaniu nieśmiałości u dziecka czy o nieśmiałym zachowaniu. Większość z nas chyba potrafi określić czym jest nieśmiałość, w jaki sposób się objawia. Część z nas ma nawet pomysły, jak ją przezwyciężać w życiu codziennym. Niektórym się wydaje, że trzeba się jej koniecznie pozbyć. Przeważnie z nieśmiałością może kojarzyć się wstyd oraz lęk – np. przed publicznymi wystąpieniami. A tych robi się mnóstwo, jeśli myślimy o przedszkolu czy szkole. Osoba, która jest bardzo nieśmiała może się pocić, czerwienić na twarzy, mogą drżeć jej ręce lub nogi, może czuć, że jej słabo itd. Jest wiele fizjologicznych symptomów zachowań nieśmiałych. Najlepiej widać je u małych dzieci, które chowają się za dorosłych, uciekają, milkną, unikają kontaktu wzrokowego, płaczą, wycofują się – kiedy nagle są w centrum uwagi i czegoś się od nich wymaga.
Marta Cholewińska-Dacka podkreśla znaczenie towarzyszenia osób dorosłych w procesie radzenia sobie z nieśmiałością u dzieci, która zazwyczaj pojawia się w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Wtedy nasilają się interakcje społeczne, wzrasta poziom obowiązków, wprowadzane są zasady i konieczność ich przestrzegania. Dziecko intensywniej zaczyna przeżywać relacje i bacznie obserwuje otaczający go świat. Autorka wskazuje, że nieśmiałość może być zależna od wielu czynników. Jedni badacze przychylają się do stwierdzenia, że w głównej mierze za nieśmiałość odpowiada temperament dziecka. Inni sądzą, że nieocenione znaczenie ma przede wszystkim proces wychowawczy i najbliższe otoczenie.
Warto zauważyć, że nieśmiałość szczególnie dotyka samoakceptacji. Agnieszka Stein wyjaśnia, że „wszystkie dzieci rodzą się z podstawową nadzieją na to, że będą dla kogoś wartościowe i kochane. Dopiero później ich doświadczenia albo potwierdzają tę nadzieję, albo są z nią sprzeczne. Od najbliższych dziecko dowiaduje się o tym, że jest godne szacunku, że jego istnienie na świecie jest czymś pozytywnym”.
Rola rodziców jest niezastąpiona we właściwym prowadzeniu dziecka przez etap nieśmiałości. Niestety często, jako rodzice, popełniamy błędy, o których pisze M. Cholewińska-Dacka jednocześnie zaznaczając, czego należy się wystrzegać:
Ten zestaw wyrzutów dotyczy nie tylko rodziców. Cała masa ludzi odpowiedzialnych za wychowanie i edukację jest w nie zaangażowana. W literaturze przedmiotu zwraca się uwagę, że samoocena dziecka jest o wiele niższa, m.in. wtedy, gdy nosi ono w sobie przekonanie, że nie jest w stanie sprostać stawianym wymaganiom. I nie czuje wystarczającego wsparcia ze strony najbliższych oraz innych znaczących osób, jak np. wychowawca.
Mam nadzieję, że uczennica, którą miałam okazję poznać wie, że warto marzyć, warto wyznaczać sobie cele, warto ryzykować. Nieśmiałość u dziecka wiążę się z wieloma czynnikami i dotyka wielu ważnych dla rozwoju człowieka obszarów.
Akceptacja go takim, jakie jest oraz okazywane przede wszystkim przez rodziców wsparcie, to fundamenty, które powinny być trwałe.
Literatura, z której skorzystałam:
Komentarze
Najbardziej przykro jest dziecku, które chciałoby coś zaprezentować, a przez tremę, nie potrafi tego zrobić w sposób, w jaki by chciało – a od otoczenia słyszy właśnie wtedy, że jest ciapa, itp. Czuje się zawiedzione, w sumie podwójnie, raz, że trema „zablokowała”, dwa – że publiczność nieprzychylna była. I wtedy jest krach.
Ann, to ważne, żeby przyglądać się naszym dzieciom, żeby je obserwować po to, aby wyczuć moment, kiedy są gotowe do takich wyzwań, jak np. występy przed szerszą publicznością. Nie jestem przekonana, czy wychowawcy zdają sobie sprawę z tego, że dla dziecka takie sytuacje społeczne potrafią nie tylko dodać skrzydeł, ale na długi czas – je mocno przyciąć. W dzisiejszych czasach pozostaje jeszcze kwestia utrwalania na różnych nośnikach tych „występów”. Dzieciaki są świadome tego, że nagrane sytuacje może zobaczyć w przyszłości znacznie szersze grono odbiorców. To też sygnał właśnie dla publiczności – żeby była wyrozumiała, żeby skupiała się na dziecku i jego przeżyciach, a nie tylko na ich nagrywaniu.
Często słyszałam, że jestem nieśmiała. Często, że mogłabym być lepsza, a potem, że po co chcę coś robić, skoro mi się nie uda? Wiele słów od najbliższych dalej pokutuje w moim życiu, bo zdążyłam w mnóstwo kłamstw uwierzyć. Teraz, jako mama staram się nie powielać tych samych błędów wobec dzieci, a jak mi wyjdzie, to już za parę lat ocenią moje maluchy.
Weronika, ja również miałam okazję słyszeć w trakcie swojej edukacji, że jestem osobą nieśmiałą, lub też – że śmielej powinnam się wypowiadać. Masz rację, że nasze doświadczenia powinny posłużyć lepszemu wsłuchiwaniu się w potrzeby dzieci i odpowiedniemu reagowaniu na nie. Myślę też, że dzisiaj coraz częściej podejmuje się dyskusje na temat tego, że nie warto koncentrować uwagi wokół określeń „lepszy”, „gorszy”. Chociaż współczesna kultura ciągłego porównywania się – z pewnością nie sprzyja.
Zawsze chciałam więcej będąc dzieckiem, ale nie potrafiłam o to walczyć. Ciągle dostawałam gorsze role, teksty do nauczenia, zadania do wykonania, co w mojej dziecięcej opinii wynikało z tego, że jestem gorsza i brzydsza od tych popularnych, ciągle wybieranych dzieci. Dobrze że miałam cudowną mamę, jej pełną akceptację i wsparcie, bo nie wiem co by ze mną było.
Ja, chciałabym Ci napisać, że moim zdaniem nie ma gorszej roli. Kiedyś, jako dzieciak – oczywiście, że w życiu bym tak nie pomyślała 😉 I rozumiem, co chciałaś przekazać. Jednak, zauważ że każda część – nawet ta najmniejsza – stanowi całość. Bez Twoich ról przedstawienia nie byłyby pełne. Brakowałoby w nich Ciebie! Mogłaś liczyć w trudnych dla siebie momentach na mamę – to wspaniałe! Życzyłabym sobie, żeby dzisiejsi rodzice byli świadomi swojego nieocenionego udziału w budowaniu obrazu siebie przez dzieci. Nawet wtedy, gdy grupa rówieśnicza zaczyna dominować w życiu ich pociech – oni stanowią „bazę”. A dzieci – nawet takie dorosłe jak ja – wracają (nawet jeśli tylko we wspomnieniach) do tej bazy… .
Witam. Niepokoi mnie moja 7-letnia córcia. Ma super wyniki w przedszkolu, jest mądra, rozgadana i błyskotliwa. Często jednak mówi, że dzieci jej nie lubią, choć ma kilku kolegów w przedszkolu. Twierdzi, iż często bawi się sama, choć obie Panie z przedszkola mówią, że sobie poradzi w życiu. Zaobserwowałam jednak, że jak nieśmiało podchodzi, np. do dzieci z podwórka, staje z boku i dzieci po krótkim czasie po prostu ją zostawiają. Przykro mi bardzo, jak na to patrzę. Dodam tylko, że mąż nadużywa alkoholu. Pozdrawiam.
Dziękuję serdecznie za komentarz. Pani Beato, żeby móc odpowiednio wesprzeć Panią w rodzicielstwie oraz córkę w tym, co przeżywa, potrzeba szerszej i dogłębnej analizy Waszej sytuacji. Rozumiem Pani troskę o córkę, o jej relacje z rówieśnikami. Nieśmiałość jest naturalnie wpisana w nasz rozwój i jako taka nie jest powodem do niepokoju. Natomiast na pewno warto zaopiekować się tym, co przeżywa córka, jak ona doświadcza takich sytuacji, czy przychodzi się podzielić tym, co się podziało. Bo może być też tak, że więcej jest Pani obaw, które warto przegadać np. podczas spotkań z wybranym przez siebie psychologiem czy terapeutą dziecięcym. Napisała Pani również o nadużywaniu alkoholu przez męża – to z pewnością jest obszar do rozmowy z mężem, gdyż oddziałuje i może oddziaływać całościowo na Wasz system rodzinny – nie tylko na wybraną cechę obserwowaną u dziecka. Pozdrawiam serdecznie!