Strona główna » Bliżej dzieci » Czy Twoje dziecko ćwiczy samodzielność?
Jednym z podstawowych założeń pedagogiki Marii Montessori jest – mówiąc kolokwialnie – umiejętność zrobienia samemu koło siebie! Kolejne etapy „samoobsługi” u dziecka nie tylko powodują, że rodzicielska duma rozpiera i serce rośnie, ale wskazują na prawidłowy rozwój psychomotoryczny. Są cegiełkami kolejnych umiejętności w trakcie eksplorowania otoczenia. „Problem”, który chcę tu tylko zasygnalizować, wydaje się ważny.
Ostatnio obserwowałam zabawę swojej córki przy kuchence dziecięcej. Zauważyłam, że właściwie nie wkłada garnków czy naczyń do zlewozmywaka. Lądują tam tylko owoce lub warzywa, które udaje, że przemywa. Przypomniałam sobie czasy, gdy stałam nad zlewem w kuchni mojej mamy i myłam naczynia. Nie mieliśmy jeszcze wtedy zmywarki. No właśnie. Teraz prawie w każdym domu zmywarka jest podstawowym wyposażeniem kuchni. Tak naprawdę córka widzi tylko jak przy zlewozmywaku przemywam owoce lub warzywa i naśladuje zaobserwowane czynności. Pamiętam również, że będąc dzieckiem, schylona nad miską, prałam ręcznie niektóre ubrania. Dzisiaj funkcję prania ręcznego mają pralki. Wieszać w sumie też nie trzeba. Chociaż, mimo że moje dziecko ma skończone dopiero 2 lata, wie co znaczy powycierać podłogę, wytrzeć brudne rączki, przetrzeć stolik. Pamiętam zdziwienie niektórych, jak jeszcze nie mówiła, a już biegła ze szmatką, żeby powycierać mokre plamy z soczku na podłodze.
Podeszłam do jej szafy z butami. Sandałki na rzepy, półbuty na rzepy i jedna para bucików wiązanych, z których korzystała jeszcze przed wakacjami. Gdy wracałyśmy do domu i zdejmowała te wiązane buciki, to siadała w przedpokoju i pieczołowicie próbowała trafiać sznurówką do kolejnych otworów. Bardzo się jej to podobało. Mi również – miałam chwilę, żeby w spokoju przygotować posiłek. A ona podczas przewlekania ćwiczyła sobie motorykę małą i koncentrację.
Nad półką z bucikami wiszą bluzy. Wszystkie na suwak. Kurtki – podobnie. Guziki znalazłam jedynie w dwóch sweterkach, które moja mama zrobiła dla niej na drutach. Czy potrafi zapinać i rozpinać te sweterki? W pierwszym przypadku – nie. W drugim – przez przypadek tak Oczywiście ma jeszcze czas na zdobycie tych umiejętności. Ale jeśli w jej otoczeniu będą same rzepy i suwaki, no to może być lekkie zdziwienie w przyszłości.
Pierogi też można kupić w sklepie. Częściej dzieci lepią coś z plasteliny, niż pierogi razem z rodzicami na obiad (o ile w ogóle mają szansę na wspólne zjedzenie obiadu przy stole). My też nie lepimy, ale to dlatego, że ciasto mi nigdy nie wychodzi. I potrzeba byłoby naprawdę silnych rąk, a ostatecznie pierogów i tak nikt by nie zjadł.
Można się zastanowić, czemu tyle dzieci współcześnie korzysta z zajęć korekcyjno-kompensacyjnych? Dlaczego tak popularna stała się arteterapia czy podkreślanie znaczenia ćwiczeń wspierających integrację sensoryczną? Bo dzisiejsze czasy i nasze wybory niekoniecznie robią dobrze naszym dzieciakom (które są inne, niż te sprzed kilkudziesięciu lat – nie ma co do tego żadnych wątpliwości) i chwała specjalistom za ich wysiłek w tworzenie i promowanie tego typu zajęć.
Pominę już np. kwestię elektrycznych temperówek czy wszechobecnych zabawek interaktywnych. Podczas zajęć na studiach podyplomowych z diagnozy i terapii pedagogicznej dowiedziałam się, że najszybciej do lamusa przechodzi literatura dla dzieci, które wolą tak naprawdę czytać „Nelę Małą Reporterkę” niż np. „W pustyni i w puszczy” (chociaż zawsze mnie dziwiło, że można z chęcią przeczytać drugą pozycję). Kanon istnieje po to, by zachować ciąg kulturowy, ale wszystko się dzisiaj zmienia.
Tak na koniec – ciekawe jest także czy nasze dzieci potrafią się nudzić, kombinować, co by tu zmajstrować, czy wiedzą w jaki sposób zorganizować sobie czas? Czy układają same wierszyki, rymowanki lub piosenki? Wszystko wydaje się dzisiaj dostępne w sieci, łącznie z poradnikami w rodzaju – co zrobić, żeby twoje dziecko się nie nudziło.
Wspólne wiązanie butów, zapinanie guzików, mycie naczyń czy wieszanie prania – może brzmieć jak specjalna atrakcja zorganizowana dla naszego dziecka. Ale może warto w ten sposób uatrakcyjniać naszą codzienność? Niekoniecznie płacić za „dodatkowe” zajęcia, podczas których ktoś obcy będzie pokazywał jak fascynujące może być wkładanie rurek makaronowych do otworów durszlaka. My zaczniemy najpewniej od mycia naczyń (pierogi będą musiały jeszcze poczekać)