Nie tylko mama będzie zła. Tata będzie zły, babcia, dziadek, ciocia…, miś. Wszyscy będą źli, jeśli nie zrobisz tego, o co proszę.
Zastanawiające jest, co powoduje, że zdarza nam się w ten sposób rozmawiać z dzieckiem? Chociaż warto podkreślić, że to nie tyle rozmowa, co tak naprawdę groźba. I dość dziwnie musi ona brzmieć w uszach małego dziecka. Szczególnie jeśli tej tytułowej mamy nie ma nawet w pobliżu, a cała sytuacja rozgrywa się między np. nim a tatą.
Załóżmy, że na placu zabaw jest nasze dziecko z opiekunką. Dziecko nie chce skończyć zabawy i wracać do domu. Nie słucha poleceń opiekunki i zaczyna krzyczeć. Opiekunka mówi: „przestań krzyczeć, bo mama będzie zła”. Innym dorosłym obecnym na placu zabaw może wydawać się, że to nic dziwnego, że opiekunka tak zwraca się do dziecka. W końcu trzeba znaleźć sposób na to, żeby dziecko się uspokoiło i bezpiecznie wróciło do domu. Tylko, co rzeczywiście ma ta nieszczęsna mama do zaistniałej sytuacji, która rozgrywa się między dzieckiem a opiekunką? Wygląda przecież na to, że opiekunka przeżywa bezradność czy też trudne chwile na placu zabaw, bo jej działania nie przynoszą oczekiwanego skutku. A także dziecko, które ma trudność w zaakceptowaniu tego, że czas na zabawę w tym miejscu dobiegł końca.
Nic pozytywnego czy dobrego dla dziecka na dłuższą metę z tego nie będzie. Jasne, że dziecko może się wystraszyć, nie chcieć zasmucić swoich rodziców (czy nawet tego biednego misia) i wróci „grzecznie” do domu. Jednak czy ta sytuacja na placu zabaw była dla niego ważną lekcją? „Rozwiązanie” opiekunki być może sprawdzi się za pierwszym bądź drugim razem, ale później przestanie działać. Poza tym uważam, że dziecko nie tyle może nie chcieć zasmucić swoich rodziców, co po prostu może zacząć się ich bać i czuć bardzo niepewnie.
Dlatego ważne jest, aby starać się przytomnie pozostawać w kontakcie ze swoimi własnymi emocjami. Nie wykorzystywać przeżywanej trudności przeciwko dziecku. Bo tak naprawdę grożenie mu, straszenie ważnymi dla niego osobami, nie rozwiąże problemu. Taki sposób włączania osób trzecich do podobnego typu sytuacji nie pozwala zrozumieć dziecku, co mogłoby w danej chwili zrobić a czego nie. Dodatkowy stres związany z tym, co powie czy zrobi mama lub tata, może tylko pogorszyć zachowanie dziecka, wzbudzić dodatkowe emocje (czyli popłynie jeszcze większa lawina) i nie wyciszy poprzednich (na to potrzeba czasu!). Warto jest też pamiętać o złożonych procesach fizjologicznych i biochemicznych wpisanych w doświadczanie świata emocji, a z których małe dziecko absolutnie nie zdaje sobie sprawy.
Zaczęłam więcej rozmyślać na temat tego typu zdań wypowiadanych w kierunku dzieci. Mnie samej też zdarzyło się w sytuacji trudnej powiedzieć do Hani np.: „a co powie dziadek, gdy to zobaczy?”. Później przypomniały mi się różne historie z pracy zawodowej, w których zdarzyło się nieraz usłyszeć, jak w tzw. sytuacjach beznadziejnych wychowawca odnosi się do tego, co zrobi czy powie rodzic danego dziecka, gdy dowie się o jego niepożądanym zachowaniu (i zaznaczam, że nie chodzi w tym miejscu o tzw. prawidłowo funkcjonujące rodziny, więc można sobie wyobrazić spotęgowany poziom napięcia i strachu przed własnym rodzicem). Dlatego też sądzę, że nie warto w negatywnym kontekście „mieszać” innych do sytuacji, które rozgrywają się między nami a dziećmi. Szczególnie trzeba mieć na uwadze maluchy, które serio wierzą nam, że ten miś będzie bardzo zły. A przecież misie nie mogą się gniewać
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Komentarze
Myślę podobnie, takie „mieszanie” innych osób w sytuacji, gdy dziecko nie chce czegoś zrobić, nic nie daje. To przejaw poczucia bezradności danego człowieka w danej chwili. Zamiast dotrzeć do dziecka jakimś pomysłowym sposobem w kwestii np. opuszczenia placu zabaw(„chodź, może spotkamy wiewiórke po drodze?a może pieska lub takiego kotka jak Filemon? :)” , próbuje się je zastraszyc, a to nie jest dobra metoda.
Ann, dziękuję za podzielenie się swoją opinią. U nas takie odwracanie uwagi często działa 🙂 Dobrze jest również wiedzieć, co na danym etapie rozwoju interesuje dziecko. Hania bardzo lubi samodzielność. Czasem łatwiej nam spokojnie opuścić plac zabaw, gdy ona wie, że np. sama otworzy sobie furtkę, albo zamknie ją za sobą. Warto obserwować nasze dzieciaki!