Pamiętam, że jako nastolatka zastanawiałam się, w jaki sposób kobiety rodzą dzieci? To znaczy, którędy dzieci mogą się wydostać, to wiedziałam, ale interesowała mnie kobieca siła, która sprowadzała nowe życie, a dla mnie była niepojęta. Nadal jest. Gdy poznałam swojego męża i zaczęliśmy rozmawiać o tym, o czym rozmawiają pary, gdy wyobrażają sobie, że będą do końca życia ze sobą, zaznaczałam że – owszem – można mnie pokroić, ale rodzić siłami natury na pewno nie będę. Za dużo możliwych komplikacji dla dziecka, a kobieta może być w różnym stanie. Nie ma szans. Po ślubie moim jedynym zmartwieniem były już tylko opowieści koleżanek, że miewają w ciąży mdłości, które potrafią dać nieźle w kość. Też nie miałam na to ochoty. Ratowało mnie jedynie wspomnienie mojej mamy – że ciąża ze mną była cudowna – gdyby nie brzuszek, nie wiedziałaby, że coś się zmieniło. Gdy nie mogliśmy z mężem zajść w ciążę, a chęć posiadania dziecka z każdym cyklem narastała i dodawała dramatu w naszym życiu, wiedziałam, że chcę mieć dziecko bez względu na wszystkie możliwe dolegliwości, sposoby urodzenia, wizje nieprzespanych nocy i stres.
Bum – ciąża. Najpiękniejszy (zaraz po ślubie) dzień mojego życia. Teraz już tylko pozostawało utrzymać dietę, myśleć pozytywnie – żeby przypadkiem nie „zarazić” dziecka smutkiem lub złością. Może nawet ćwiczyć będę z trenerkami Polek – czemu nie?
Pierwsze 4 miesiące życia z Hanią w brzuszku wspominam jak przez mgłę. Może nawet nie chcę szczegółowo wspominać. Było źle. Mdłości jakich nie zna żadna z moich koleżanek – były dni, podczas których leżałam przy otwartym oknie (jesień, zima, smog) i modliłam się o sen. Czasem stałam na balkonie w piżamie przy minusowej temperaturze – bo akurat tam robiło mi się lżej. Lodówki otworzyć nie mogłam. Wprowadziłam zakaz używania perfum, mydeł i szamponów. Pomalować się też nie zawsze mogłam, bo tusz do rzęs mi po prostu śmierdział. Czasem rezygnowałam z zamówionej taksówki, bo nie odpowiadał mi zapach w samochodzie. Na studia doktoranckie jeździłam pociągiem zawsze z apaszką, którą przysłaniałam nos. Przyszły dni, kiedy oglądanie tv, włączony laptop, słuchanie muzyki, czytanie książki – doprowadzały mnie do szału.
I wtedy czułam lęk. Czy tak wygląda ciąża przez 9 miesięcy?
Wraz z rozwojem drugiego trymestru ciąży dolegliwości szybko ustępowały. Wtedy, kiedy część kobiet narzeka, że chciałaby już urodzić, bo nogi im puchną, bo brzuszek jest już taki duży, że ciąża bardziej pasuje do „ciężko”, niż „błogosławienie” – ja czułam się fantastycznie. To był najpiękniejszy okres w ciąży. Z Różą jest podobnie. A ponieważ wiemy, że Polak mądry po szkodzie, to zafundowałam sobie w pierwszym trymestrze z Różą lot samolotem – to były najgorsze wakacje, na które się wybrałam. Teraz jest lepiej. Chociaż nadal trwa zakaz używania perfum, mydeł i szamponów. Za to wiem, gdzie i za ile można kupić bezzapachową pomadkę do ust, krem do rąk, tusz do rzęs i dobre szare mydło.
Dzieląc się kawałkiem swojego ciążowego podwórka, chciałabym napisać, czego moje ciąże mnie nauczyły:
W pierwszej ciąży sięgałam po różne porady, żeby próbować sobie ulżyć. Część działała, część zupełnie nie, a od czytania reszty robiło mi się znowu niedobrze. W drugiej ciąży nie sięgałam po żadną lekturę, bo czułam się zaprawiona w boju. A poza tym, przez większość pierwszego trymestru było bardzo dobrze. W trzeciej ciąży nic mnie zaskoczyło tak bardzo, jak to, że włączona klimatyzacja + ja = „Mateusz, wyłącz cholerną klimatyzację, bo zwariuję!”.
Każda z nas jest inna. Nasze ciąże będą się różniły. Z niektórymi kobietami znajdziemy nić porozumienia, a na niektóre będziemy spoglądać z zazdrością, że tak dobrze przechodzą ten wyjątkowy stan. Jedne przytyją, a drugie może nawet zyskają bardziej zadowalającą formę, niż sprzed ciąży. Jedne będą musiały leżeć, a inne pojadą na jakiś obóz i będą się chwalić szpagatem (właśnie próbuję to sobie wyobrazić) 🙂
Nie musisz czytać wszystkich porad, jak to jest być w ciąży, ale powinnaś sobie zdawać sprawę, że warto słuchać swoich potrzeb i podążać za swoim ciałem. Potrzeby w ciąży, to głos dwóch osób, który się zmienia. Przyjmij swoje doświadczenie, jako Twoje i Twojego dziecka. Nie musi być cały czas idealne, nie musi być wyłącznie dramatem. Może być takie, jakie jest.
PS.
Tak, (może) będziesz wspominać ze wzruszeniem ten cudowny czas, a z trudności będziesz się (może) kiedyś głośno śmiać. Jak to jest być w ciąży, wiesz najlepiej tylko Ty i masz prawo do tego wszystkiego, co w Twojej głowie, sercu (i w żołądku). Wspieram każdą z Was!
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these cookies, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may have an effect on your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Komentarze
Sama prawda! A z tym wysypianiem się, to szczerze powiedziawszy, tylko przez dwa trymestry mi się udało,bo w trzecim to już nie było szans, raz że ciężko ustawić się do spania z takim ciążowym brzuszkiem wygodnie i dwa – niemal niekończące się wtedy wizyty w toalecie. Odnośnie płaczu i krzyczenia, tak, też się zdarzało, ale taka już natura naszych babskich hormonów 😀 Fast foody zdarzały się, ale jak dziś pamiętam, że w 1 trymestrze królowały jabłka i… skórki z chleba 😂, a w drugiej ciąży – banany. Zakazana była natomiast… woda przegotowana (po niej kierunek łazienka). Teraz wspominam na wesoło, choć wtedy wcale mi do śmiechu nie było😉.
Ann, wstręt do wody doskonale rozumiem. Najbardziej uciążliwe dla mnie porady dotyczyły częstego nawadniania organizmu. W połowie drugiego trymestru mogłam już zacząć pić wodę, ale wyłącznie gazowaną (źródlaną). Miałam tak przy Hani i mam tak przy Róży. Też zaczynam wspominać na wesoło (może dlatego, że nie planuję powtórki z rozrywki). Odnośnie do snu – ja nie mogłam spać w pierwszym i częściowo w drugim trymestrze obu ciąż (Hania, Róża). Poduszka ciążowa przydała mi się tylko przy Hani (I i II trymestr). Jak brzuszek urósł – nie korzystałam z poduszki. Przy Leonku udało mi się spać z poduszką, a Róża najwyraźniej nie potrzebuje jej wcale. Także – nawet jeśli kolejne ciąże są do siebie podobne w przebiegu – to „zawsze” znajdzie się jakaś różnica.
Jestem w trzeciej ciąży i każda była inna. W pierwszej miałam „czas” na mdłości, śmierdzącą lodówkę, spanie kiedy mi się zamarzyło, czytanie i oglądanie tv do woli. Czas miałam na zachcianki (ogórki, śledź z Nutellą, pomarańcze, banany). Od połowy II trymestru odrzuciło mnie od cytrusów na kolejne dwa lata! 😂 Cieszyłam się z każdego ruchu i kopniaczka Zuzanki. W drugiej zdarzyło mi się z 4 może 5 razy wylądować w łazience, zachcianki typu ogórki i kapusta kiszona były, jabłka też. Jaś był spokojny w brzuszku, czasem się martwiłam, że prawie wcale go nie czuję. Teraz w trzeciej ciąży podobno jestem 😂 raz w łazience miałam wizytę. Muszę sobie przypominać, że spodziewam się trzeciego maluszka, bo robię wszystko tak, jakbym w ciąży nie była (np. wnoszenie wózka z dzieckiem na I pietro, noszenie ciężkich zakupów, szaleństwa z dwójką dzieci na świeżym powietrzu). Ogólnie każdą ciążę przeszłam dobrze i szczęśliwie. Cieszę się z każdego wyczekanego maleństwa ❤❤❤
Weronika, cieszę się razem z Tobą! Ciekawa jestem płci Twojego trzeciego dziecka. Zazdroszczę Ci również energii – taka aktywna mama pewnie służy pozostałej dwójce 🙂 Jeżeli chodzi o czas na mdłości, o którym piszesz, to ja też miałam na nie czas w ciąży z Hanią (i obawiałam się kolejnej ciąży, ale Leon okazał się łaskawy). Liczyłam, że może trzecia ciąża będzie lżejsza (pod względem pierwszego trymestru) – niestety. Chociaż według opinii lekarzy, mdłości są dobrym sygnałem (zdrowym objawem prawidłowo rozwijającej się ciąży) i powinnam się cieszyć. Można winić spadek ciśnienia, hormony czy spowolnienie procesu trawiennego (ale u mnie czasem nawet nie było co przetrawić!). Mam jednak koleżanki, które nie miały mdłości, ani zachcianek i urodziły zdrowe dzieciaki (przeważała płeć męska). W każdym razie, każdej po kolei mocno zazdrościłam 😉
Pierwsze tygodnie ciąży przespałam, dosłownie. Zasypiałam w każdym możliwym miejscu niezależnie od pory dnia. Zasypiałam w kinie, zdarzyło mi się przysypiać w pracy (dobrze, że mam swój gabinet z dodatkowym wygodnym fotelem 😉 ). A później przyszedł czas na zapachy… i tu, uwaga, najbardziej drażniący okazał się zapach gołębi! Nie mogłam znieść myśli, że będę je widziała i czuła. Nawet unikałam miejsc, w których było ich najwięcej. A poza tym, było bardzo fajnie 🙂
Paulina, też byłam senna, ale tylko z Różą w pierwszym trymestrze. Nadwrażliwość na zapachy towarzyszyła mi od początku. Wyobrażam sobie zapach gołębi, o którym wspominasz i… chyba muszę zakończyć 😉 Pamiętam, że miałam trudności w przejściu przez krakowski rynek – właśnie z powodu gołębi. Jedni twierdzą, że to nasz mechanizm obronny w ciąży – organizm wie, co może mu zaszkodzić i tego unika (dla mnie całkiem zrozumiałe w przypadku perfum czy intensywnych kosmetyków). Ale w powyższym kontekście chęci wyłącznie na chipsy paprykowe i coca-colę nie zrozumiem 😉 Zmysł powonienia, to była moja największa zmora i rzadko kto był w stanie mnie zrozumieć. A poza tym, tak jak piszesz – bardzo fajnie 😉
Myślę, że możesz przestać mnie lubić przez to, co napiszę. Pierwsza ciąża bez mdłości, złego samopoczucia (no dobra, miałam mały epizod, że mi pyszna swoją drogą, zupa z pora nie odpowiadała), po prostu cud, miód i orzeszki. Nawet odżywiałam się fit, smoczki, koktajle, a już największym przysmakiem był ananas w każdej postaci. Pamiętam, miałam takie chwile, że musiały być chipsy lays ostra papryka i nie obchodziło mnie to, że pikantne 😊 Jedyny syndrom to, to spanie! Senność ogromna!
W drugiej ciąży… . Możesz mnie znielubić jeszcze bardziej, dalej nic. A serio, nastawiałam się, że dobra passa minie. Znowu starałam się być fit, ale tym razem w brzuchu syn i chyba bardziej wolał schaboszczaki… . Miałam ogromne smaki na domowe obiady 😊 ziemniory, kotlecior i warzywek 👍 Miło sobie to przypomnieć.
Dodam, że w drugiej ciąży zaczęła mi się skracac dosyć szybko szyjka, więc nie było aż tak kolorowo, choć utrzymałam swój optymizm, który doprowadził nas do szczęśliwego i szybkiego porodu 😊
Magda, to wspaniale, że jedynym „problemem” (do tego przyjemnym!) była u Ciebie senność. Oczywiście, że zazdroszczę i lubię Cię dalej 😉 Dodam też, że doskonale wiem, o co chodzi z chipsami paprykowymi – miałam tak samo. Zdaję sobie sprawę, że w moim przypadku w grę wchodzą zaburzenia w prawidłowym funkcjonowaniu tarczycy i hormony mają pole do popisu. Jest jeszcze rodzina i genetyka, kwestia płci (niektórzy sugerują, że ciąża z dziewczynką jest obarczona większym ryzykiem ciążowych dolegliwości) itd. Najbardziej jednak irytuje mnie mówienie o tzw. porannych mdłościach – w moim przypadku pierwszy trymestr i połowa drugiego, to była walka o przetrwanie przez całą dobę. Na całe szczęście – przy dobrym wsparciu męża i bliskich (szczególnie, jak na świecie jest już jeden szkrab!) da się to wytrzymać 😉