Strona główna » Bliżej doświadczeń » Dlaczego historia rodziny jest ważna?
W grudniu zaprosiłam swoich odbiorców do towarzyszenia w akcji pod tytułem: „Twoja historia jest ważna… i warta ubrania jej w słowa”. Była to podróż w czasie po dzieciństwie, dorastaniu oraz dorosłości. Na profilu Mama Sowa na Facebooku opublikowałam dwie historie kobiet, które zechciały podzielić się swoimi doświadczeniami rodzinnymi oraz zmianami, które zaszły w ich dorosłym już życiu oraz w założonych przez siebie rodzinach.
Już po publikacji pierwszej historii, odezwało się do mnie wiele kobiet, które były poruszone przeczytaną treścią. Chciały wyrazić wdzięczność za możliwość przeczytania fragmentu czyjegoś życia, który okazał się im bliski i coś ważnego wniósł w ich własną codzienność. Rzeczywiście było tak, jak to sobie wyobrażałam – przedstawione historie stały się potrzebnym wsparciem, czasem pocieszeniem czy nadzieją. Na taką wizję, w której jest poczucie sprawczości, jest szansa na zmianę. Były też takie wiadomości, w których kobiety podzieliły się ze mną tym, że odnalazły wartość w pisaniu – przelewaniu na papier tego, co w nich było i jest nadal, ale teraz jakby lżej.
Fragmenty zamieszczonych przeze mnie rozmów były częścią mojego projektu badawczego. Ale – jak to zwykle bywa w przypadku badań jakościowych (narracyjnych), to nie jest tylko badanie czyjegoś życia i wyciąganie wniosków w obrębie zebranej „grupy badawczej”. To uczenie się z czyjegoś życia, to stawanie się częścią historii czyjejś biografii – prywatnych, intymnych wspomnień. To możliwość obserwowania zmiany, refleksja nad możliwymi uwarunkowaniami, to próba rozumienia podejmowanych decyzji. To nie liczby, za którymi chowa się anonimowy człowiek. To prawdziwe oblicze autentycznego, odczuwającego, myślącego, refleksyjnego życia. To wreszcie indywidualne różnice, o których tak wiele się mówi w psychologii czy w pedagogice.
Pierwszą historię opowiada kobieta, która wychowuje córkę z pomocą swojej mamy. Łączą je trudne relacje. W tle przemocowy związek rodziców. To droga, która wiedzie przez terapię – otworzenie się przed obcym człowiekiem, który „wie”, jak poprowadzić, jakie zadać pytania. Ta historia dotyczy chęci zmiany, chęci pracy nad relacją z własnym dzieckiem po to, żeby było zdrowiej, lepiej. Cytat, który tu zostawiam jest według mnie ważny: „Chciałabym podzielić się tym, że można odnaleźć w sobie taką chęć zobaczenia, co się dzieje, możliwość zmiany i fajne życie. Nie jakieś idealne, ale własne. I zdrowsze”.
Druga historia, to chęć oddalenia od siebie możliwości realizacji doświadczenia własnego dzieciństwa. To historia przemocy, bezradności i bierności. To poczucie zawieszenia i czekanie na właściwy moment, na dorosłość. To wsparcie w mężu, zrozumienie. Coś, co tu zostawiam z naszej rozmowy, to te słowa: „Zostało mi w głowie to, co mi kiedyś powiedziałaś: że jeśli już jestem w ruchu, to nie muszę uciekać przed przeszłością, tylko mogę biec spokojnym tempem tu i teraz w kierunku przyszłości. To mi pomaga, jak nie wiem w końcu czy biegnę czy uciekam”.
Pisząc o tym, czy jest coś, co może zaskoczyć w rodzicielstwie, wspomniałam o tym, że podzielę się jeszcze paroma fragmentami rozmów, które dotarły do mnie w trakcie trwania akcji:
Postawiłam podczas trwania akcji pytanie: „Czy łatwo opowiedzieć własną historię?”. Myślę, że nie. Nie zawsze jest łatwo wypowiedzieć na głos to wszystko, czego doświadczyliśmy w naszym życiu, szczególnie, gdy mowa o dzieciństwie. Nie każdy też chce mieć świadomy dostęp do tego, co się wydarzyło. Zdarza się tak, że jesteśmy wśród szczęśliwców, których dzieciństwo było – może nieidealne – ale pełne miłości, ciepła, zrozumienia. Może wtedy jest łatwo opowiedzieć siebie sprzed lat. Mam jednak poczucie, które bazuje na rozmowach z rodzicami i ich dziećmi, że w większości bywa trudno. I nie zawsze człowiek jest na to gotowy.
Zadałam też pytanie: „Czy warto opowiadać własną historię?”. Dla mnie odpowiedź brzmi: tak. Jednak w tle cały czas szumią słowa – gotowość, świadomość, odpowiedzialność, ubogacenie, tworzenie zasobów. Ja opowiadam, przekazuję i utrwalam – na przykład w pamiętnikach moich córek czy w drewnianych pudełkach wszystkich moich dzieci. Robię to też dla siebie. Proces opowiadania siebie od nowa jest ważny. Ma znaczenie dla dalszego rozwoju siebie, dla kształtu tożsamości, dla poczucia Ja, dla budowania kolejnych pokoleń – czyli dla treści transmisji międzypokoleniowej, której sens podkreślam przy każdej możliwej okazji. Powrót do dzieciństwa i do swoich korzeni jest intymną podróżą w głąb siebie. W kontekście doświadczania własnego rodzicielstwa, może się okazać niezwykle cenny. Relacje w rodzinie często porównuje się do tańca pokoleń. Czasem jest tak, że nie da się już dłużej tańczyć do tej samej melodii. I ta wiedza też jest wartością, którą można dla siebie wziąć z historii rodzinnej.
Komentarze
Historia rodziny jest bardzo ważna. Ta osobista, dotycząca mojej osoby i moich najbliższych. Również ta związana z naszymi przodkami. Czasami myślę o tym, kim jestem, dlaczego taka jestem, od kogo czerpię podobieństwo. Swoim dzieciom zbieram różne pamiątki, żeby mogły dotknąć swojej historii. Brakuje mi takich pamiątek, o które moi rodzice nie zadbali. Chociażby ich „zwykłe” świadectwa szkolne z czasów PRL. Kontakty z rodziną, które zostały ucięte, a przez to ogromnie skurczyła się „rodzina”. Czy też stare fotografie, o które nikt nie zadbał i niewiele z nich zostało. Dlatego ja teraz jak chomik, zbieram i spisuję różne rzeczy, żeby moje dzieci lepiej odnajdywały swoją tożsamość.
Dziękuję za Twój komentarz! Cieszę się, że dostrzegasz wartość w przyglądaniu się historii rodzinnej, a tym samym – samej sobie 🙂 Myślę, że to przyglądanie się, o którym napisałaś, jest ważne dla budowania własnej tożsamości, dla poczucia przynależności. Coś, co jest dla mnie ciekawe i przyszło razem z Twoim komentarzem, to że nie narzekam na brak pamiątek ze swojego dzieciństwa, czy może moich bliskich, ale mam jakieś poczucie niedosytu. I dla moich dziewczyn robię znacznie więcej. Towarzyszy mi podobna chęć – „żeby moje dzieci lepiej odnajdywały swoją tożsamość”.