Strona główna » Bliżej doświadczeń » Czy warto zdecydować się na narzeczeństwo, a potem na ślub?
Jest sierpień. Wielu narzeczonych wybiera właśnie ten miesiąc na moment poślubienia ukochanej osoby. Pandemia przyniosła jednak wiele zmian – objęła swoim zasięgiem także przestrzeń narzeczeństwa i planowanie małżeństwa. Myślę, że nikogo nie zdziwi stwierdzenie, że zakochanym nie jest łatwo się rozstawać. Niestety niektórzy narzeczeni zostali do tego zmuszeni i byli rozdzieleni przez długie tygodnie. Okres planowania, przygotowań i ekscytacji ślubem zamienił się w czas próby. Stał się okazją do ponownego przyjrzenia się sobie oraz podjętym wyborom.
O narzeczeństwie (nie tylko w czasie pandemii) rozmawia dr Urszula Miernik* – familiolog, doradca życia rodzinnego, terapeuta.
Spotykam się z narzeczonymi pewnymi swego wyboru, zakochanymi w sobie. Są oni w momencie, gdy od tego wyjątkowego dnia w życiu, jakim jest ślub, dzieli ich kilka miesięcy czy też tygodni. Mam okazję spotykać się także z narzeczonymi, u których pojawią się wątpliwości lub lęk odnośnie do słuszności decyzji zawarcia sakramentu małżeństwa. Spotykam narzeczonych, którzy kohabitują od wielu lat. Czasem w związku pojawia się dziecko i wówczas pada decyzja o małżeństwie (myślę tu o małżeństwie kościelnym). Coraz częściej pojawiają się także pary, które żyjąc już w małżeństwie cywilnym, decydują się na ślub kościelny. Takie zróżnicowanie narzeczeństwa ma znaczenie dla sposobu wchodzenia w małżeństwo sakramentalne. Istotne znaczenie ma także wiek narzeczonych. Większość stanowią osoby około trzydziestego roku życia, których sytuacja zawodowa i ekonomiczna jest względnie ułożona. Mogę powiedzieć, że późniejszy wiek oznacza także dojrzałość osobowościową narzeczonych.
Ostatnie miesiące stały się czasem bardzo trudnym dla narzeczonych przygotowujących się do ślubu. Doświadczenie niepewności jutra czy izolacja miały znaczenie dla przeżywania narzeczeństwa. W rozmowach słychać było wiele lęku i obaw o przyszłość. Wybrzmiała jednak pewność, że to doświadczenie rozłąki i napięcia zrodziło nadzieję, że mogą przetrwać trudne chwile, jakie mogą pojawić się w ich małżeńskim życiu. Okres pandemii umocnił ich związek. Pamiętam jedną parę, która nie mogła się spotkać przez osiem tygodni. Było to ogromne wyzwanie, ale też w tym czasie poczuli, że ich relacja nabrała nowego wymiaru. Paradoksalnie – mogli poznać się bardziej wobec tej nowej sytuacji. Były też pary, które decydowały się na przystąpienie do sakramentu, rezygnując z przyjęcia weselnego, by świętować tylko wśród najbliższych osób. W obliczu pandemii najważniejsze zaczęło stawać się to, że narzeczeni w ogóle mogą się poślubić.
Przed młodymi ludźmi w narzeczeństwie stoi wiele wyzwań, np. przejście od niezależności do współzależności, do budowania wspólnoty małżeńskiej, która wydaje się nie być tożsamą z popularnym ujęciem relacji jako partnerstwa. Narzeczeństwo to przede wszystkim czas na podjęcie decyzji o tym, że chcę się zaangażować wobec drugiej osoby i szczerego otwierania się przed nią, także z tym, jakim jest się naprawdę. Narzeczeństwo to też czas wejścia w system rodzinny narzeczonego czy narzeczonej. To wiąże się z przyjęciem i zmierzeniem się z tym, co niesie druga rodzina – jej kultury, sposobu spędzania świąt, wzorców kobiety i mężczyzny w rodzinie itd.
W małżeństwie ponowoczesnym – czyli tym współczesnym, inaczej niż dawnej definiuje się role rodzinne. O ile w pokoleniu powojennym zasadniczo jasne było to, czym w domu zajmuje się żona, a czym mąż, kto zajmie się dziećmi, gdy zachorują itd. Dzisiaj wszystko, co wydarza się w codzienności życia rodzinnego jest negocjowane. Taka sytuacja stawia przed młodymi małżonkami wysokie wymagania. Nic nie jest oczywiste w życiu rodzinnym…
Pozytywne jest to, że coraz częściej do poradni zgłaszają się narzeczeni, którzy zreflektowali się, że w ich związku pojawia się jakaś trudność i chcą ją zrozumieć, aby wejść w małżeństwo z większą świadomością. Czasem chcą przepracować ten problem, podejmują wysiłek terapii. Jeśli para – narzeczeństwo – jest już wiele lat ze sobą i nie mogą zdecydować się na ślub, rodzi się we mnie pytanie, dlaczego tak się dzieje, że powstaje taka trudność wejścia w formalny związek. Czegoś brakuje, by domknąć ten związek. Może temu towarzyszyć jakiś lęk, warto przyjrzeć się temu.
Etap narzeczeństwa w ujęciu psychologicznym ma swoje określone cele. Mianowicie od momentu zaręczyn para wchodzi w proces budowania głębszej intymności, poznawania się, jednym z powodów jest to, że obie strony wstępnie określiły się, że chcą budować trwały związek. Temu etapowi w związku czasem towarzyszy napięcie, które może prowadzić do kryzysu. Napięcie to jest związane także z tym, że jednostka zostaje wyłączona z grupy osób stanu wolnego, podjęła ona zobowiązanie bycia razem. Jest to czas sprawdzenia się czy oboje będą mogli stworzyć szczęśliwy związek. Ale równocześnie trzeba pamiętać, że osoba ta nie stała się jeszcze żoną czy mężem, a okres narzeczeństwa jest czasem przygotowania się do tego. Bywa, że narzeczeni znają się krótko, zaś cały okres narzeczeństwa spędzają na przygotowaniu ceremonii ślubnej, przyjęcia weselnego itd. Po ślubie okazuje się, że nie zdążyli się tak naprawdę poznać, że osoba, którą poślubili rozczarowuje.
Przysiędze składanej przed Bogiem w czasach, gdy tak wiele małżeństw się rozwodzi, nadaje się szczególne znaczenie. Sądzę, że towarzyszy temu nadzieja narzeczonych, że trwałość i szczęście ich małżeństwa będą objęte szczególną Bożą opieką. Spotykam także narzeczonych, dla których przystąpienie do sakramentu małżeństwa jest przeżyciem bardzo ważnym ze względu na wiarę. Odnosząc się do moich doświadczeń uważam, że bez względu na motywację zawarcia małżeństwa dostrzegam w decyzji narzeczonych pragnienie przeżycia zaślubin jako doświadczenia wymiaru sacrum. Można powiedzieć więcej – że w młodych małżonkach jest w ogóle pragnienie życia w sacrum. Małżeństwo sakramentalne, o którym rozmawiamy jest właśnie taką przestrzenią, w której już sam akt zaślubin ma charakter sakralny. Życie w małżeństwie katolickim zakłada istnienie duchowości małżeństwa. Małżonkowie mogą więc dotknąć tego wymiaru transcendencji, czyli sięgania wyżej.
Pytasz o spotkanie w poradni życia rodzinnego, jest ono częścią bezpośredniego przygotowania do małżeństwa. Narzeczeni często przychodzą do poradni pełni obaw co do tego, jak to spotkanie będzie przebiegało. Może pojawia się u nich też jakiś lęk przed tym, że mogą zostać ocenieni przez osobę, którą spotkają w poradni, a która nazywa się doradcą życia rodzinnego. Doradca posiada wiedzę, czyli jest specjalistą z obszaru małżeństwa sakramentalnego, m.in. zna się na etyce życia małżeńskiego i metodach naturalnego rozpoznawania płodności. W tym zakresie pomaga narzeczonym, aby spojrzeli oni na swoją relację jako przestrzeń bycia darem dla siebie nawzajem, a także by uczyli się przyjmować ten dar. Ja mówię narzeczonym bardzo prosto, że mają się wzajemnie uszczęśliwić w tej relacji, czyli dawać sobie wzajemnie miłość. To porządkuje życie.
Dziękuję Ci za rozmowę!
* dr Urszula Miernik – żona, mama, doktor nauk humanistycznych w specjalności nauki o rodzinie, terapeutka. Diecezjalna doradczyni życia rodzinnego w archidiecezji krakowskiej, wiceprezeska Fundacji Towarzyszenia Rodzinie.