Każdy może opowiedzieć inną historię rodzinną i ma też odmienne doświadczenie miłości rodzicielskiej. Jednak bez względu na różnorodne obrazy domów rodzinnych, które nosimy w sercach, rodzice wydają się być tymi najważniejszymi osobami dla naszego rozwoju. Zdarza się, że na co dzień nie zastanawiamy się nad tym czy to, co było, co się kiedyś wydarzyło ma jakieś większe znaczenie dla naszego tu i teraz lub tego, co przed nami.
Wyniki przeprowadzonych przeze mnie badań jakościowych wskazały, że ojcowie byli przedstawiani przez moje rozmówczynie w pozytywnym świetle wtedy, gdy funkcjonowanie domu rodzinnego zapisało się w ich wspomnieniach w podobny sposób. I warto podkreślić, że ojcowie mogli być nawet fizycznie nieobecni przez większość czasu (np. okres wojenny, migracje zarobkowe, wymagająca praca zawodowa), ale miłość i wartości, które chcieli przekazać swoim córkom, zostały ich zdaniem przekazane i w kolejnych pokoleniach były utrwalane. Większość kobiet mówiła też wprost o poczuciu własnej wartości, o swoich zasobach, talentach czy o planach lub marzeniach.
Mieszany obraz rodziny pochodzenia, który przedstawiony był przez część moich rozmówczyń, wiązał się także z podobnym odbiorem swoich ojców. Oprócz pozytywnych stron, wymieniane były również te negatywne czy na tyle przykre aspekty dzieciństwa, że oddziaływały na dalszy proces kształtowania (się) tożsamości osobowej moich narratorek. Ambiwalentny obraz domu rodzinnego oznaczał niejednokrotnie w dorosłym już życiu podobny stosunek do relacji ojciec-córka. Kobiety były też częściej świadome błędów popełnionych przez swoich rodziców i otwarcie wyrażały chęć ich uniknięcia.
Postrzeganie swojego Ja w kontekście negatywnego obrazu rodziny pochodzenia odsyłało mocno do ojców, którzy byli nie radzili sobie z wypełnianiem funkcji opiekuńczo-wychowawczej. Którzy zaniedbywali relacje ojciec-córka. Którzy często byli uzależnieni od alkoholu, a w domu przejawiali przemoc fizyczną i psychiczną. To niezwykle bolesne narracje dorosłych kobiet na temat ich trudnych doświadczeń, powracających wspomnień a wraz z nimi – wielu łez. Jednak w płynących wnioskach silnie wybrzmiał fakt, że człowiek nie jest zdeterminowany działaniem innych osób. Wszystkie moje narratorki podjęły próbę stawienia czoła demonom przeszłości i z pomocą innych zadbały o stworzenie bezpiecznych domów dla swoich dzieci. Warto też zaznaczyć, że części z moich rozmówczyń udało się zbudować nowe, zdrowe relacje ze swoimi ojcami.
Moja córka ma to szczęście, że może czerpać wspierające wzorce z obserwacji swoich babć i dziadków, którzy są i chcą być obecni w jej życiu. Ma również pecha, ponieważ jej tata jest lekarzem, który – tak się zdarza – więcej czasu spędza w pracy niż w domu. Obserwuję jak córka tęskni za swoim tatą, jak dopytuje o jego powrót. Jak szuka go wzrokiem, kiedy już jest i krząta się po domu. Dzieci nie są wcale takie skomplikowane. Potrzebują, żeby przy nich być, żeby je zauważać i doceniać. Staram się dbać o to, żeby mój mąż mówił córce jak jest dla niego ważna. Żeby zwracał uwagę na jej codzienne duże i małe kroki w rozwoju. Ona lubi też czasem pobyć tylko z tatą. Mają swoje zabawy i własny sposób spędzania wolnego czasu.
Mój mąż tuż po porodzie kangurował córkę. Wierzę, że zawiązał się wtedy między nimi nierozerwalny rodzaj bliskości. Więź budowała się także wtedy, gdy ją chustował i przemierzali godzinne spacery po plaży. Wystarczyło, żeby po prostu przy niej był. Dziś to baza dla ich relacji. Mój mąż nie czytał wielu mądrych książek na temat wychowywania dzieci. Nie studiował nauk o rodzinie czy psychologii. Nie brał udziału w kursach przygotowujących do roli ojca (no, może oprócz szkoły rodzenia). Jednak został „wyposażony” w bazę. Wyszedł z domu o silnych wartościach małżeńsko-rodzinnych, które świadomie chce i stara się przekazać.
Wybrane wnioski z przeprowadzonych (i przywoływanych w tekście) badań zawartych w mojej rozprawie doktorskiej pt. Odpowiedzialność moralna za kształtowanie tożsamości osobowej w kontekście rodzinnej transmisji międzypokoleniowej (Uniwersytet Opolski, 2019):
Komentarze
Tata jest bardzo ważny w życiu dziecka (czy to tego maleńkiego, małego, nastoletniego czy wreszcie dorosłego). Mój tata idealny nie był, ale nigdy bym go na innego nie wymieniła. Kocham go bardzo. Mimo wszystkich błędów i niedociągnięć. W końcu i ja idealną córką nie byłam i nie jestem. W relacji z rodzicami jest o tyle dobrze, że można całe życie próbować budować i naprawiać. Ta więź jest niesamowita.
Wzorzec męskości jest potrzebny dla dziewczynki, aby mogła wejść w kobiecość uzbrojona przede wszystkim w szacunek do siebie (swojego ducha i ciała).
Weroniko, dziękuję Ci za podzielenie się swoim doświadczeniem! To ważne, żeby zdawać sobie sprawę, że naprawa relacji, nawet tych skomplikowanych, jest możliwa (chociaż nie zawsze jest to łatwe, potrzeba zaangażowania dwóch stron). Czasem jednak pozostaje nam osobisty wysiłek nad zaakceptowaniem tego, że przeszłe wydarzenia wcale nie muszą się powtórzyć w naszych nowych rodzinach.