Strona główna » Bliżej rodziny » Dzień Matek – bycie mamą zmienia wszystko
Celowo zatytułowałam swój wpis: Dzień Matek, a nie – Dzień Matki. Wierzę, że nie jedna kobieta ma swój udział w tym, jaką mamą jestem dziś. Odkąd nią zostałam, ten dzień ma dla mnie szczególny wymiar. Mam takie poczucie, że to święto jest dla mojego macierzyństwa bardzo ważne.
Bycie mamą tak wiele zmienia. Dotyka ważnych dla mnie relacji: z mężem, z bliskimi członkami rodziny, a nawet ze znajomymi. A nawiązując do tych ostatnich – niektóre znajomości się kończą, niektóre nabierają innego znaczenia, pojawiają się nowe osoby, z którymi mogę dzielić przeżywanie swojego rodzicielstwa. Myślę też, że możemy dbać o te relacje, które nie mają mianownika pt. DZIECKO, ale skoro wiele matek zgłasza, że odkąd się nimi stały, to m.in.:
No, może niektóre kobiety stwierdzą, że nigdy wcześniej lepiej nie wyglądały i lepiej się nie czuły, ale wiemy, że dla wielu jest po prostu (mocno) inaczej. Młode mamy potrzebują czasu, żeby oswoić się z nowym odbiciem w lustrze, żeby zaakceptować siebie. To nie zawsze jest takie proste.
Justyna Dąbrowska* pisze, że „macierzyństwo zmienia wszystko. I nie dlatego, że wkraczamy w sielską i romantyczną rzeczywistość. Nie wkraczamy. I nie ma tu zbyt wiele romantyzmu. Powiedzmy sobie szczerze – jest krew, pot i łzy. Ale wbrew temu, o czym traktują manifesty – jest też frajda, siła i dzika satysfakcja. Od czasu do czasu” 😉
Kiedy piszę ten artykuł, patrzę na tablicę z życzeniami od koleżanek, które napisały je dla mnie podczas Baby Shower. Jedno z nich brzmi następująco: „cieszcie się sobą nawzajem. Nie zatraćcie się w rodzicielstwie” i kolejne: „chodźcie na randki, nie zapominajcie o sobie nawzajem, bo dzieci kiedyś odejdą, a Wy zostaniecie razem”.
Pomyślałam sobie, że moje koleżanki chciały podkreślić, jak ważną relację tworzę wraz ze swoim mężem, że to macierzyństwo urzeczywistnia się dzięki naszemu małżeństwu, które było dla nas pierwszym (tak intymnym i rewolucyjnym) doświadczeniem. Nawet, jeśli ludzie nie formalizują swoich związków, to zazwyczaj jest tak (fajnie, jeśli tak rzeczywiście jest!), że budują coś ważnego w pierwszej kolejności MIĘDZY SOBĄ.
Dzień Matki to dzień mój, mojej mamy i pozostałych kobiet w mojej (poszerzonej już) rodzinie. Towarzyszy mi wspomnienie: kiedyś, gdy rysowało się laurki dla mamy, śpiewało piosenki, czy recytowało wierszyki, to czułam dumę. Pamiętam, gdy niektóre osoby w mojej klasie mówiły, że „zazdroszczą” mi mojej mamy. Pewnie chodziło im o luz, jaki moja mama mi dawała. Mogłam się do niej zwrócić z każdą sprawą, choć czasem ciężko było się tłumaczyć z zatajonych jedynek albo nieplanowanych wagarów. Dziś wiem, jaki to dar, mieć mamę obok siebie, mieć wspomnienie kochającej mamy i jaki to może być ból – jej nie mieć, bo odeszła, albo nie chciała być.
Mam nadzieję, że moje córki będą dobrze wspominać moje rodzicielskie pomysły na bycie z nimi w relacji, na wychowywanie… . Zapisuję im ważne rzeczy w ich pamiętnikach. Zawsze, gdy zabieram się do zapisania, to mam nadzieję, że może kiedyś, gdy zdarzy się, że będziemy daleko (nie tylko fizycznie), to będą miały pod ręką to, co jest dzisiaj w mojej głowie i sercu. Może lepiej mnie zrozumieją. Może w swój Dzień Matki (o ile im się przydarzy), pomyślą o łączności ze mną, znajdą coś, co będzie nam wszystkim bliskie.
„Dziecko widzi siebie w twarzy matki, powiedział psychoterapeuta, Donald Winnicott. Zapamiętałam to zdanie. Jest mocne. Krótko mówiąc, „matki się martwią, bo niosą ciężar odpowiedzialności i nie sądzę, by jakiekolwiek poradniki mogły to zmienić. Taki nasz los. Piszę o tym nie po to, by przyłączać się do chóru opowieści o tym, jak ciężko być matką. Chcę tylko ośmielić was, byście dały sobie prawo do przeżywania czasem zawodu i rozczarowania. Poczucia utraty kawałka wolności. Poczucia obciążenia. Matki mają prawo być czasem niezadowolone ze swoich dzieci, zmęczone i zniecierpliwione. I po to – między innymi – mają swoich partnerów, mężów lub ukochanych, by móc z nimi ten ciężar nieść wspólnie. Rozmawiać, żalić się, czy nawet wściekać. Bo jak się – w wewnętrznym świecie – zrobi miejsce na przeżywanie zawodu, to pojawi się tam od razu także miejsce na frajdę, siłę i dziką satysfakcję”.
Frajdy Wam życzę! Wszystkiego dobrego Kochane Mamy! Pamiętajcie, że jesteście najlepszymi matkami dla swoich dzieci.
„Być może macierzyństwo to nie zawód (choć można polemizować, skoro istnieją zawodowi rodzice), ale to ciężka praca. Praca, która trwa dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu (…). Zakres obowiązków i wymagania? Proszę bardzo, oto skrócona lista.
Pracownica musi być:
Do tych psychicznych dyspozycji dorzućmy jeszcze takie umiejętności jak biegłość w gotowaniu, praniu, sprzątaniu, ubieraniu i przewijaniu (…).
Naukowiec, który robi doktorat, otrzymuje stypendium. Dlaczego matka, która w znoju ‘robi’ nowego człowieka, ma nie dostawać podobnego wsparcia?”.
* Cytowane fragmenty pochodzą z fantastycznej książki Justyny Dąbrowskiej – psychoterapeutki, redaktorki, wywiadowczyni pt. „Matka młodej matki”, Warszawa 2016.
Komentarze
Mnie bardzo ciekawi to, że mimo, że mam swoje lata i duże dzieci, to nadal czuję się mamą, która chce wpływać na ich życie. Wiem, że jestem dla nich ważna i mnie doceniają, ale to wszystko przychodzi z czasem – takie głębsze refleksje. Natomiast mimo tej całej wyliczanki – jestem szczęśliwa, że spotkało mnie macierzyństwo. Dobry tekst!
Gosia, dzięki za te słowa. Wydaje mi się, że taka chęć wpływania na życie swoich dzieci – bez względu na wiek – pozostaje w sercu matki. Pisząc o wpływie nie mam na myśli „nieproszonego gościa”, ale taką życzliwość w intencjach. Nie zawsze nam się spodobają pomysły naszych dzieci, ale zawsze możemy być blisko – towarzyszyć im w drodze (nawet jeśli oznacza to spacer w milczeniu). Cieszę się, że czujesz szczęście z powodu macierzyństwa!