Myślę, że słowo „rodzic” nawiązuje do rodzenia, do przyjmowania nowego życia, wydawania go na świat i towarzyszenia mu w drodze. Jednocześnie mam silne poczucie, że na rodzicielstwo można spojrzeć znacznie szerzej. Myślę, że rodzic tak naprawdę dojrzewa w głowie i sercu o wiele wcześniej, niż ma to miejsce wtedy, gdy w domu pojawia się nowy członek rodziny.
Wzrastając w rodzinie, przyglądamy się naszym bliskim, którzy też są rodzicami. Obserwujemy ich zachowania i wzajemne relacje, w które (chcąc nie chcąc) jesteśmy zanurzeni. Mamy swoje przemyślenia, odczucia. Do jednych nam bliżej, do innych znacznie dalej. Doświadczenie domu rodzinnego, to nie tylko przeszłe wspomnienia, ale aktualne postrzeganie siebie, teraźniejsze decyzje oraz planowanie przyszłości. „Podejmowanie wysiłku uczenia się z (własnej) biografii wiąże się z wpływaniem na rozwój tożsamości osobowej, świadomością podejmowanych działań i zdawaniem sobie sprawy z ich konsekwencji” (fragment mojej pracy doktorskiej). W rodzinie przekazywane są: określony świat wartości (dzieje się to mniej lub bardziej świadomie), tradycje, zwyczaje czy strategie radzenia sobie w obliczu różnych wydarzeń. Zastanawiamy się (albo nie) i powielamy to, co otrzymaliśmy lub podejmujemy decyzję o zmianach. Wówczas dojrzewamy także w wymiarze rodzicielskim.
„Żeby poczuć się rodzicami, dziecko nie musi się nawet urodzić, relacja emocjonalna może nawiązać się już wcześniej” (A. Stein, M. Stańczyk, Potrzebna cała wioska). Gdy próbuję zastanowić się nad tym, kiedy poczułam, że jestem rodzicem, to dotykam różnych wspomnień. Pamiętam np.:
Rodzicielstwo mieści w sobie wiele zróżnicowanych doświadczeń:
Ten rodzic jest w nas (choć jest też część społeczeństwa, które świadomie wybiera życie bez dzieci). Chciałabym, żeby rodzicielstwo było szerzej postrzegane. To nie tylko kwestia urodzenia dziecka, ale też:
Rodzic obudził się we mnie, zanim na świecie pojawiła się moja córka, a kiedy już oficjalnie (w świetle prawa) zostałam mamą – nie przestałam być sobą w pozostałych rolach. Bycia rodzicem uczymy się całe życie i nie przestajemy się nim stawać. Raz nam smakuje na słodko, raz na gorzko. Ono nas zmienia i nie jest obojętne dla pozostałych ról (choć one tak naprawdę przenikają się nawzajem):
Uważam, że rodzic rodzi się w nas już wtedy, gdy doświadczamy bliskości i akceptacji ze strony ważnej osoby (figury przywiązania), gdy czujemy się kochani, gdy sami zaczynamy kochać. To wspólna rozmowa, dzielenie doświadczeń, życie pod jednym dachem. To nasze plany i marzenia. Od wielu rzeczy zależy to, co poczujemy, gdy na świecie pojawi się nasze (niekoniecznie biologiczne) dziecko. Jak nam będzie z tym rodzicielstwem, co nam powie o nas samych i o naszych potrzebach (bo może część z nich zostanie zaspokojona, a część dopiero się pojawi i nas zaskoczy). „Uczenie się można więc traktować jako całożyciowy proces, dzięki któremu do codzienności wnoszona jest nowa jakość, staje się po prostu bardziej wartościowa” (fragment z mojej pracy doktorskiej).
Uczę się rodzicielstwa każdego dnia i czuję, że jeszcze nie jedna lekcja przede mną.
Komentarze
Ciekawy artykuł, przeczytałam go w całości, chociaż jestem właśnie w tej grupie osób, która świadomie i z własnego wyboru nie chce mieć dzieci. Niemniej zgadzam się całkowicie z tym, co napisałaś. Do rodzicielstwa trzeba przede wszystkim dojrzeć w wielu aspektach (duchowym, emocjonalnym, cielesnym), choć czasem dzieje się, jak w moim przypadku i ta chęć posiadania dziecka najzwyczajniej nie pojawia się, pomimo upływu lat i pomimo spotkania na swojej drodze mężczyzny/mężczyzn, którzy rewelacyjnie nadawaliby się na ojca. Interesujące jest to zjawisko, że chociaż wszystkie (mam tu na myśli kobiety) jesteśmy do siebie podobne, to z powodu różnic w wychowaniu, różnych środowisk, z których pochodzimy, charakterów i doświadczeń mamy tak odmienne potrzeby.
Asia, dziękuję za Twój komentarz. Chciałam w pierwszej chwili napisać, że dobrze rozumiem Twoją bezdzietność z wyboru, ale bardziej miałam na myśli to, że jedna z moich prac dyplomowych dotyczyła właśnie wybranej bezdzietności. Myślę, że w moim przypadku było tak, że chęć posiadania dziecka pojawiła się naturalnie, jako kolejne zadanie rozwojowe, którego chciałam się instynktownie podjąć. Wcześniej nie miałam silnej potrzeby realizowania się jako rodzic. O świadomej bezdzietności pisze wielu socjologów, którzy wskazują, że współcześnie kobiety są bardziej świadome tego, w jaki sposób chcą żyć, z kim chcą żyć itd. Bycie matką już nie jest odgórnie wpisane w kobiece życiorysy, choć jesteśmy do tego stworzone. Ciekawe jest to, że wiele kobiet wybiera także życie bez męża czy partnera (część z nich decyduje się np. na duchowe macierzyństwo), ale nadal jest tak, że deklaracje o nieposiadaniu dzieci budzą społeczne zdziwienie bądź sprzeciw. Warto poznawać siebie, własne potrzeby. Cała mowa o tzw. odpowiedzialnym rodzicielstwie, to przecież dojrzewanie w aspektach, które wymieniłaś. A robienie czegoś wbrew sobie, może różnie się kończyć. Dlatego też jestem zdania, że należy ze sobą rozmawiać, poznawać się i dostrzegać różnice (mimo tylu podobieństw). Jeszcze raz, dzięki!