Strona główna » Bliżej rodziców » Jak mówić do dzieci, żeby nas słuchały
Można powiedzieć, że często zdarza się tak, że rodzice zaczynają baczniej zwracać uwagę na sposób komunikowania się swoich dzieci, kiedy te kończą pierwszy rok życia. U dzieci pojawiają się wtedy najczęściej pierwsze słowa. W tym okresie coraz chętniej komunikują się one z rówieśnikami, a najczęstszą okazją ku temu jest pobyt w żłobku lub na placu zabaw. Jeszcze przed momentem, w którym dzieci osiągają wiek przedszkolny, rodzice stają się szczególnie wyczuleni na porównywanie umiejętności swoich pociech. Nie raz można przecież usłyszeć:
Z jednej strony jest to zrozumiałe, ponieważ rodzice cieszą się, kiedy ich dzieci się rozwijają. Z drugiej strony – mogą pojawiać się w głowie pytania: „Czy prawidłowo wspomagam rozwój mowy u mojego dziecka?”; „Czy moje dziecko powinno już mówić pełnymi zdaniami?”; „Czy z moim dzieckiem coś jest nie tak, bo inne już mówią?”.
Jeżeli ktoś miał okazję przeczytać książkę Jespera Juula pt. Przestrzeń dla rodziny, to być może pamięta fragment poświęcony rozwoju mowy:
„Każdy przekaz składa się z dwóch elementów: słów i tonu. Wielu rodziców jest sfrustrowanych, bo dzieci ich nie słuchają. Często powodem jest to, że rodzice nie mówią własnym językiem, lecz przemawiają w sposób dostosowany, jak im się zdaje, do dziecka. Do tego dochodzi niewłaściwy ton. Jeśli chcemy zrobić na rozmówcy wrażenie, to ważne jest, by zaangażować się w swoją wypowiedź bez reszty. I nie trzeba się martwić, że dziecko nie rozumie wszystkich słów. Ono rozumie przekaz, na przykład, że mama mówi bardzo poważnie, tata jest naprawdę zły albo mamie jest smutno. Jeśli Twój partner mówi, że cię kocha, to nietrudno rozpoznać, czy jest to rutynowe wyznanie, czy tez płynie prosto z serca. Dzieci reagują tak samo: poważnie traktują to, co płynie z serca (…).
Rodzice narzekają, że dziecko nie słucha tego, co do niego mówią, ale dzieje się tak dlatego, że ich wypowiedziom brakuje właściwej muzyki. To nie są ich własne słowa, zdania, nastroje. Moim zdaniem, to nie przypadek, że u wielu ludów żyjących blisko natury ktoś, kto przeżywa zmartwienie czy kryzys, śpiewa. Wyraża swoje uczucia poprzez słowa i poprzez muzykę”.
Poprosiłam o rozwianie różnych wątpliwości świetnego specjalistę – Ewę Kwaśniok, która jest m.in. neurologopedą. Zapraszam (nie tylko) rodziców małych dzieci do przeczytania jej porad i praktycznych wskazówek.
Dzieci uczą się języka przez naśladownictwo i bycie w relacji z drugą osobą. Najpierw jest komunikacja za pomocą płaczu, później przywoływanie uwagi poprzez gaworzenie, naśladowanie mimiki i gestów, wspólne pole uwagi, gest wskazywania palcem (tzw. protodialog), pierwsze zabawy dialogowe („ja mamusiu będę wyrzucać zabawki z wózka, a ty mi je będziesz podawać – to taka ekstra zabawa”) i wreszcie jako wypadkowa tych niezbędnych umiejętności – pojawiają się pierwsze słowa, dzięki pozytywnym emocjom i zaangażowaniu dorosłych. Słysząc gaworzenie „mamamama”, nadajemy mu znaczenie „tak! Ma-ma! Ma-ma! Brawo!” Towarzyszy temu nasza uwaga i radość, a dziecko szybko się uczy tego, do czego służy mowa. Można powiedzieć, że dziecko sobie myśli: „powiem Ma-Ma i mama przyjdzie, będzie się cieszyć i ja będę się cieszyć!” Mówienie jest fajne!” 😉
Nie zagaduj, nie zanurzaj w „kąpieli słownej”, bo niechcący można z nią wylać dziecko. Powiedz i czekaj. CZEKAJ. To ważne. Proces mielinizacji włókien nerwowych postępuje jak szalony, ale nie jest na tym samym poziomie, co u dorosłego. Odkodowanie, przetworzenie i nadanie informacji zwrotnej wymaga czasu. Bądź w relacji i DAJ CZAS. Często żegnając się z kimś mówimy do dziecka: „zrób/powiedz papa, no, powiedz babci papa”; „nie powiesz? Trudno”. A dziecko mówi to „pa”, ale za drzwiami i wcale nie ze złośliwości. Chyba, że ze złośliwości biologii 😉 Kiedy mówię – daj dziecku czas na odpowiedź, to mam na myśli, że odpowiedzią jest wszystko, co werbalne (samogłoska, sylaba, słowo).
Jego mózg nie jest jeszcze gotowy na odbiór długich zdań złożonych, naszpikowanych gramatyką (fleksja, koniugacja, rodzaj, liczba itp.), przyimkami, relacją elementów językowych warunkujących myślenie przyczynowo-skutkowe, naturalnym (bądź nieco przyspieszonym) tempem mowy. STOP! Nie pędź. Zrób dobry fundament. Zamiast: „Kubusiu, zjesz teraz obiadek? Jesteś głodny? Przygotowałam ci twoje ulubione pesto z makaronem”, powiedz: „Kuba chodź! AM! Kuba am. Mama da”.
Budujmy zdania proste, maksymalnie 2-3 wyrazowe (w terapii logopedycznej mówimy o programowaniu języka – zaczynamy od prostego algorytmu, powoli, powoli będziemy go rozbudowywać). Do dzieci mówimy wolniej, z emocją. Róbmy pauzy. Mówienie w 3 os. l. poj. i używanie wyrażeń dźwiękonaśladowczych jest bardzo pomocne na początku rozwoju mowy dziecka: „Mama da”, „Tatuś pomoże”, „Hania je – am, am”, „Olek śpi – aaa”. Pozwala to dziecku szybko opanować podstawowe reguły języka, a później jego mózg sam sobie świetnie poradzi. Dziecko niejednokrotnie zaskoczy nas swoimi konstrukcjami wypowiedzi, słownictwem i operacjami myślowymi. Więc nie wszystko na raz, stopniuj trudność wypowiedzi. BĄDŹ CIEKAWYM NADAWCĄ.
Wiem, że słodko jest spieszczać i zdrabniać. Zdrobnienia są naprawdę w porządku, jeśli są używane adekwatnie i z umiarem. Kiedyś usłyszałam: „Kiciuniu, omiń kałużkę, bo nie masz kaloszków, a przecież kaloszki to buciczki na niepogódkę”. Musiałam się trochę natrudzić z odbiorem tej informacji, z odniesieniem jej do moich doświadczeń i wiedzy językowej. Dziecko ma trudniej, nie mówiąc już o wartości estetycznej takiej wypowiedzi. Używajmy zdrobnień, ale poprawnie i adekwatnie do sytuacji, mając pewność, ze dziecko zna wyraz podstawowy. Zdrobnienia są naturalne dla dzieci i one same chętnie się nimi posługują (na etapie rozwoju słowotwórstwa). Moja 3-letnia córka przerobiła kota na „kociaszka” i brata na „bracicha” bez mojego udziału 😉 Jeżeli dzieci same będą mogły bawić się językiem, odkryją dużo więcej, niż my możemy im „podać na tacy”.
Rozumiem, że może nam (dorosłym) wydawać się to niewinne i słodkie, ale nie! Dzieci upraszczają, zmiękczają, ponieważ są w trakcie rozwoju systemu językowego, również w aspekcie fonetyczno-fonologicznym. Mają prawo powiedzieć: „oćka”, „nóźki”, „siok”, „ciałuś”, bo kształtuje się ich słuch fonemowy i usprawniają narządy artykulacyjne. Jeżeli będziemy się do nich zwracać w niepoprawny sposób, uznają to za normę. Około trzeciego roku życia „testowałam” swoją córkę: „Co to?” – „Siafa (szafa)”, „To siafa?” – „Nie! Nie siafa, tylko siiiiafa!” Ania doskonale znała nazwę desygnatu i właściwie brzmienie nazwy, ale jeszcze nie była w stanie jej wypowiedzieć. Gdybym często mówiła jej, że „to siafa, a to ksieśło”, to przyjęłaby to za normę.
Traktujmy dzieci jak partnerów do rozmowy, dajmy czas na odpowiedź, nie zagadujmy (jeżeli nie ma odpowiedzi – modelujmy ją), upraszczajmy konstrukcje zdaniowe (dajmy dobry fundament), używajmy emocji, by zaciekawić, przywołać uwagę (wszak mówimy swobodnie tylko przy dobrych emocjach – układ limbiczny), dawajmy dobre i poprawne wzorce językowe i nie zawstydzajmy, że coś źle, nieprawidłowo, niewyraźnie (…). Stosujmy proste, ale naturalne komunikaty, bez przesadnego ukwiecania swoich wypowiedzi. Dzieci uczą sie przez naśladownictwo, więc będą nas zaskakiwać na każdym kroku, tylko stwórzmy im do tego przestrzeń 😉
* Ewa Kwaśniok
Neurologopeda, surdologopeda, terapeuta wczesnego wspomagania rozwoju, terapeuta ręki. Od 11 lat pracuje z dziećmi z zaburzeniami komunikacji językowej. Obecnie zachwyca się kosmosem, jakim jest praca z niemowlakiem. Logopedia to jej wielka pasja.
Komentarze
Dajmy dziecku CZAS! Tak, tak! Zgadzam się 😄 Czas na odpowiedź, czas na reakcję, ale też swój czas, w którym możemy budować relację z dzieckiem. Rozwój mowy dziecka jest bardzo ważny, dlatego każda cenna wskazówka jest na wagę złota.
Weronika, dziękuję za Twój komentarz. Mam poczucie, że dzisiaj trudno jest o ten czas, o którym piszesz. Wszyscy dokądś pędzimy. Przystopowanie i uważność są bardzo ważne dla budowania relacji. Myślę, że czas na reakcję dziecka jest możliwy, gdy najpierw damy czas sobie na spędzenie chwili z dzieckiem. Łatwiej o bycie „tu i teraz” i odpowiadanie na potrzeby, gdy podejmujemy wcześniej decyzję: „tak, chcę pobyć teraz ze swoim dzieckiem, chcę dać nam czas”. Pozdrawiam Cię serdecznie!